lękał za życia.<br> Przed przyjazdem samochodu pogrzebowego po trumnę z ciałem, by odwieźć ją do kaplicy cmentarnej, macocha wysłała mnie do mamy, na przeciwko. Patrzyłem z nią z okna jej mieszkania, jak jacyś obcy ludzie wynoszą ojca w podłużnym, czarnym, metalowym pudle z domu, w którym nie doczekał już mojej dojrzałości. Mama płakała.<br> Napisałem wtedy dla niego ostatni wiersz. Od paru lat pisałem wiersz na każde jego imieniny. Sprawiało mu to wielką radość, chociaż taka grafomania powinna go była raczej niepokoić. Miał, widać, dobre przeczucia - dość szybko wyrosłem z grafomańskich wierszyków. Ten pożegnalny był ostatnim z jemu dedykowanych poezji. Później, już