już przedtem z pancerza. Jego kratownica sięgała szczytu wydmy. Klatka dźwigu była otwarta ze wszech stron. Powietrze było niewiele chłodniejsze aniżeli we wnętrzu "Niezwyciężonego". Wsiedli we czterech, odhamowane magnesy puściły, i miękko zjechali z jedenastopiętrowej wysokości, mijając kolejne sekcje kadłuba. Rohan odruchowo sprawdzał ich wygląd. Niezbyt często udaje się poza dokiem oglądać statek na zewnątrz. Spracowany, pomyślał, widząc smugi wżerek od meteorytów. Miejscami płyty pancerne utraciły blask, jakby nadgryzione silnym kwasem. Winda skończyła krótki lot, osiadając miękko na fali nawianego piachu. Zeskoczyli i zaraz zapadli się powyżej kolan. Tylko robot, przeznaczony do badań na ośnieżonych przestrzeniach, kroczył śmiesznym, kaczkowatym, lecz pewnym