tylko za tą kokoszką białą, bo też wszystkie nieobecności są<br>sobie podobne, że i podmieniać się dają niczym jaja pod kurą, więc i<br>tej nie tak trudno było uwierzyć, i prawie wierzyłem, że nic się nie<br>zmieniło, ani w nim, ani z niego we mnie, a więc wśród nas i dokoła, bo<br>i cóż się mogło zmienić, skorośmy sobie ci sami pozostali, jak zawsze.<br>Musiałem zresztą wierzyć, aby niczego po mnie nie poznał, ażeby się we<br>mnie nigdy nie odbiło jego nieszczęście, którego sam przecież nie<br>dostrzegał, nie czuł, zamknięty w nim aż po granice przeczucia, aby się<br>nie przejrzał we