przepasana białymi szarfami. Szczyt Diablej Góry, niby głowę i szyję tajemniczej oblubienicy, nieustannie spowijały woale chmur. Niekiedy zaś Gorgona jak tancerka potrząsała swą białą przyodziewą - widok był piękny, ale niósł śmierć - z urwistych ścian góry szły oto lawiny zmiatające na swej drodze wszystko, aż do rumowisk podnóża i dalej w dół, zboczem, aż po najwyższe świerkowe regle nad przełęczą Theodula, nad dolinami Newi i Sansretour, nad czarnymi oczkami górskich jeziorek.<br> Słońce, które mimo wszystko zdołało przebić chmury, zaszło o wiele za szybko - po prostu skryło się za góry na zachodzie, podpalając je purpurowo-złotą łuną. <br> Przenocowali. Słońce wzeszło. <br> I przyszedł czas