na schodach, podawali sobie czarną trumnę, płynęła wysoko nad głowami, aż dopłynęła. Ujrzawszy ją, Emilka wrzasnęła przeraźliwie, <br>a po chwili, mając już knebel w ustach, nie mogąc ruszyć ręką ani nogą, zamknięta w żelaznym uścisku - zobaczyła osinowy kołek.<br>- Każda chwila jest tak samo dobra - mówili ci, którzy później nieśli w dół po schodach czarną trumnę. - I tak kiedyś trzeba było to zrobić.<br>Z sercem przebitym osinowym kołkiem Emilka nie mogła już wrócić do domu. Została tam, gdzie ją zakopano, na cmentarzu, pod samym murem, który - kilkakrotnie podwyższany dla większej wyrazistości granic - w owym czasie miał już wysokość dwóch pięter. Szacunek dla