Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
dotarł do twarzy. Stanął niezdecydowany, zdziwiony jakby. Raptem miauknął, gwałtownie skoczył na podłogę i w dwóch susach skrył się pod kanapą. Miauczał tam tak długo, dopóki zniecierpliwiona Teodozja nie zabrała go do kuchni. Uciszył się i nawet zdrzemnął gdzieś w kącie. Dziwaczne to było stworzenie.
Teodozja stanęła przy oknie. Dachy domów błyszczały w słońcu, wąska uliczka tętniła życiem i gwarem wielu: głosów. "Ładny dzień - pomyślała dziewczyna. - Może doktór się omylił, zdarza się przecież różnie. Może to być, jakże to nazywają? - przesilenie czy jakoś. Jeden dzień tylko taki ciężki, jutro może być zupełnie inaczej. Ile to razy w szpitalu tak było. Ta
dotarł do twarzy. Stanął niezdecydowany, zdziwiony jakby. Raptem miauknął, gwałtownie skoczył na podłogę i w dwóch susach skrył się pod kanapą. Miauczał tam tak długo, dopóki zniecierpliwiona Teodozja nie zabrała go do kuchni. &lt;page nr=281&gt; Uciszył się i nawet zdrzemnął gdzieś w kącie. Dziwaczne to było stworzenie.<br>Teodozja stanęła przy oknie. Dachy domów błyszczały w słońcu, wąska uliczka tętniła życiem i gwarem wielu: głosów. "Ładny dzień - pomyślała dziewczyna. - Może doktór się omylił, zdarza się przecież różnie. Może to być, jakże to nazywają? - przesilenie czy jakoś. Jeden dzień tylko taki ciężki, jutro może być zupełnie inaczej. Ile to razy w szpitalu tak było. Ta
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego