wszystkie własne błędy i wady, roztrząsasz bez końca całe tkwiące w tobie lub tylko wyimaginowane zło. I kiedy już sam siebie nareszcie przekonasz, że jesteś kompletnym zerem, straceńcem lub psychopatą, w każdym razie ze wszystkich najgorszy, zaczynasz traktować cierpienie, które odczuwasz jako sprawiedliwą karę za grzechy, jako zasłużony tak zwany dopust Boży. <br>Uwierzysz w to głęboko, będziesz tak myślał z pełnym przekonaniem. Wtedy dopiero staniesz na pozycji naprawdę straconej, gdyż nikt i nic przy takim nastawieniu nie będzie w stanie ci pomóc. <br>Zresztą ty nie zwrócisz się do nikogo o pomoc. Czujesz, że się topisz, ale pozostając całkowicie bierny i obojętny