kartonikami:<br>- Eto Kola, eto Andriusza - podsunęła im pod oczy fotografie.<br><br> Marta obejrzała je, podała sąsiadce. Z jednej patrzył w przestrzeń ostrzyżony "na zero" żołnierzyk, na drugiej uśmiechał się do obiektywu gimnazjalista. Podobni do siebie i chyba do matki, ale trochę i do pułkownika. Hania mruknęła coś, Marta powiedziała, że ładni, dorodni chłopcy, matka pewnie jest dumna z takich synów. Czy są może w wojsku? Młodszy chyba jeszcze w szkole, czy piszą? Pułkownikowa pochyliła się nad swoim garnuszkiem, milczała. Potem wszystkie trzy poszły rządkiem po schodach, uśmiechnęły do siebie, rozdzieliły.<br> Spano długo, wojsku widać się nie spieszyło. Surma zerwał się jak zazwyczaj