tego, co już widziało się wcześniej, że to są konfabulacje marzeń, oparte na doświadczeniach przeszłości... Ale byłem pewien, że nie znam takiej dziewczyny. Może najbardziej przypominała Anię z "Pekinu", tak nazywaliśmy czynszową, zatłoczoną do niemożliwości kamienicę przy ulicy Grabowej, gdzie w zagraconym pokoiku z kuchnią bez łazienki mieszkała moja pierwsza dorosła miłość, przeżywana już z podtekstami erotycznymi, ale jeszcze jakże niewinnie i dziecięco. Ale Ania miała zupełnie inną twarz, zielone oczy i jedynie zgrabna sylwetka łączyła ją z tą wizją ze snu.<br>Jeszcze tego samego dnia po zajęciach poszedłem na przystanek koło kościoła Świętego Krzyża i stałem z kilkanaście minut, próbując