Pierwsze, co nas spotyka w <name type="place">Klużu</>, to czule objęta para pijaniutkich staruszków; przechodząc pod jakimś rusztowaniem (Jasiu: Pierwszy raz widzę rusztowanie z desek!), udaje nam się jakoś ich wyminąć, po czym, zwiedziwszy już miasto, wchodzimy do <name type="place">Music Pubu</>, a tam ci sami, otoczeni gromadą młodzieży, kiwają na nas, więc się dosiadamy; okazuje się, że to dwaj profesorowie (węgierski malarz i rumuński matematyk) pijący tu ze swoimi studentami. Przez pół wieczoru jeden ze studentów (gruby, w okularach) przekonuje mnie, że największym kompozytorem wszech czasów był <name type="person">Hector Berlioz</> (przyznaję mu rację, ale tylko w materii utworów na altówkę z orkiestrą); wszyscy w zasadzie