Typ tekstu: Książka
Autor: Grynberg Henryk
Tytuł: Drohobycz, Drohobycz
Rok: 1997
pod liśćmi i trawą, ale zimą zostawały ślady na śniegu. Stodoły nie były bezpieczne, bo zawsze ktoś wchodził, a do tego wredne wiejskie psy z daleka ujadały. Chowałam się więc w kopcach na kartofle. Nie tak ciepło w nich, jak w stodole, ale lepiej niż w lesie. I miałam pod dostatkiem kartofli. Kiedy się jest głodnym, surowe kartofle są bardzo dobre. I - co najważniejsze - mają dużo wody. A wody brakowało mi bardziej niż jedzenia. Jadłam, co napotkałam, marchew z pola, kapustę, buraki, ale wciąż chciało mi się pić. Zimą jadłam śnieg, latem piłam z kałuży jak pies. Ciągle bolał mnie brzuch
pod liśćmi i trawą, ale zimą zostawały ślady na śniegu. Stodoły nie były bezpieczne, bo zawsze ktoś wchodził, a do tego wredne wiejskie psy z daleka ujadały. Chowałam się więc w kopcach na kartofle. Nie tak ciepło w nich, jak w stodole, ale lepiej niż w lesie. I miałam pod dostatkiem kartofli. Kiedy się jest głodnym, surowe kartofle są bardzo dobre. I - co najważniejsze - mają dużo wody. A wody brakowało mi bardziej niż jedzenia. Jadłam, co napotkałam, marchew z pola, kapustę, buraki, ale wciąż chciało mi się pić. Zimą jadłam śnieg, latem piłam z kałuży jak pies. Ciągle bolał mnie brzuch
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego