i natarczywość, gdy jakaś nalana twarz, wykrzywiona złością, domaga się pieśni, roznosząc wokół kwaśny odór, a potem wloką cię gdzieś ze śmiechem na pole, by zlanego zimną wodą postraszyć utopieniem w studni albo krzyczeć: "Na drzewo, na drzewo z nim! Nogami do góry! Ale z jajami na wierzchu!" I trzeba dowcipnie błagać o litość...<br><br>Byłem zdradzonym sowizdrzałem i naprawdę zależało mi na tym, żeby to Sławek wykrzyczał i przywrócił świat do harmonii. Zachwycałem się niesamowitymi filipikami przeciw lewackim troglodytom, których zestawiał z przygłupimi kolesiami obżerającymi się popcornem i pstrykającymi wciąż pilotami od telewizora. Drżałem ze wzruszenia, gdy rzucał swoim polemistom, żeby