odmienny od koncepcji jego wielkiego a szlachetnego konkurenta Karola Adwentowicza. Gdy tamten kipiał energią, Brydziński nasycał swą rolę bardzo wrażliwym smutkiem.<br>"Niewątpliwie latami marzył, projektował zagranie Szekspirowskiego bohatera, latami przygotowywał, uczył się, rozgryzał ten sto zagadek" - pisze Grzymała-Siedlecki w książce "Świat aktorski moich czasów". Ten sam krytyk paradoksalnie i dowcipnie mówi, że w granicach twórczości Brydzińskiego leżały wszystkie role, oprócz najłatwiejszych, tak zwanych "samograjów", ról szablonowych. Gdy podczas pierwszej wojny światowej znalazł się w Moskwie; twórca Mchatu, Stanisławski., dwóch polskich artystów chciał zaangażować do swego zespołu: Brydzińskiego oraz Stefana Jaracza.<br>Brydziński jest (i był zawsze) wzorem dyscypliny, podporządkowania się potrzebom