Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
na szarym, wytartym kocu. Na małym stołeczku, wciśniętym pomiędzy łóżko Malińskiego a sąsiednie, pani Kozicka. Dotykam jej ramienia. Odwraca się. W tym momencie Maliński otwiera oczy.
- O - uśmiecha się - jest nasza zguba! I do Kozickiej:
- A widzisz, ja zawsze twierdziłem, że on przyjdzie! - Wróciłem dziś rano i dopiero w pensjonacie dowiedziałem się o pańskiej chorobie.
Chwila ciszy. Maliński mówi z trudem:
- No i co, udało się panu załatwić. Nie przypuszczałem! - Nic nie wiem - powiadam. - Wróciłem przed godziną. On na to:
- Załatwił, i jazda! Wszyscy twierdzili, że nawet się pan u nas nie pokaże, żeby się z nami pożegnać. Szkoda czasu! Wyraźnie
na szarym, wytartym kocu. Na małym stołeczku, wciśniętym pomiędzy łóżko Malińskiego a sąsiednie, pani Kozicka. Dotykam jej ramienia. Odwraca się. W tym momencie Maliński otwiera oczy.<br>- O - uśmiecha się - jest nasza zguba! I do Kozickiej:<br>- A widzisz, ja zawsze twierdziłem, że on przyjdzie! - Wróciłem dziś rano i dopiero w pensjonacie dowiedziałem się o pańskiej chorobie.<br>Chwila ciszy. Maliński mówi z trudem:<br>- No i co, udało się panu załatwić. Nie przypuszczałem! - Nic nie wiem - powiadam. - Wróciłem przed godziną. On na to:<br>- Załatwił, i jazda! Wszyscy twierdzili, że nawet się pan u nas nie pokaże, żeby się z nami pożegnać. Szkoda czasu! Wyraźnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego