Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dzień dobry
Nr: 04.07
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1931
tak niezwykłą wygraną. Byłem skromnym młodzieńcem i nie miałem przyjaciółki, której mógłbym ofiarować ów tuzin damskich jedwabnych pończoch. Zaniosłem je więc do domu i schowałem w szufladzie biurka.
Ilekroć rano wychodziłem do biura spotykałem zawsze na pierwszym piętrze młodą, bardzo ładną i bardzo ubogo ubraną panienkę. Wiedziałem o niej od dozorcy domu, że chodzi na pensję i jest córką skromnego urzędnika prywatnego, któremu powodziło się bardzo źle. Znałem się z widzenia z panną Ireną i każdego dnia rano wymienialiśmy z sobą pełne ceremonji pozdrowienie.
Pewnego dnia, gdy otworzyłem szufladę biurka wzrok mój padł na wygrany tuzin jedwabnych pończoch i przyszło mi
tak niezwykłą wygraną. Byłem skromnym młodzieńcem i nie miałem przyjaciółki, której mógłbym ofiarować ów tuzin damskich jedwabnych pończoch. Zaniosłem je więc do domu i schowałem w szufladzie biurka.<br>Ilekroć rano wychodziłem do biura spotykałem zawsze na pierwszym piętrze młodą, bardzo ładną i bardzo ubogo ubraną panienkę. Wiedziałem o niej od dozorcy domu, że chodzi na pensję i jest córką skromnego urzędnika prywatnego, któremu powodziło się bardzo źle. Znałem się z widzenia z panną Ireną i każdego dnia rano wymienialiśmy z sobą pełne ceremonji pozdrowienie.<br>Pewnego dnia, gdy otworzyłem szufladę biurka wzrok mój padł na wygrany tuzin jedwabnych pończoch i przyszło mi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego