dowód, że nie jest<br>senny.<br> Mało kiedy udawało mi się przetrzymać to jego cierpliwe czekanie,<br>choć byłem nieraz zajęty, choć sam miałem pilną książkę i pragnąłem,<br>aby już sobie poszedł spać, aby poszedł. Cóż z tego, kiedy nie<br>wytrzymywałem do końca swojego pobożnego pragnienia. Nie tyle to jego<br>czekanie mnie dręczyło, bo ostatecznie mogłem je zrozumieć jako<br>siedzenie z utrudzenia po całym dniu męki, ile ta jego cierpliwa<br>obecność, która nie pozostawiała skrawka spokoju ani w izbie, ani w<br>sumieniu.<br> - No, to chodź - mówiłem. - Chodź.<br> Podnosił na mnie oczy rozbudzone czy też dziękczynne i przysiadywał<br>się do stołu, ale tak nieśmiało