Kobiety, kwiaty, bukiety, bankiety (niestety). Z miną triumfatora ściągam buntownika na dół, zwalając z piedestału pod same nogi. Koniec operacji. Bum-cyk-cyk. Odpinam łeb urwanego foka i ciskam do kokpitu, trzymając w dłoni zatrzask fału już bez owego super-duper, który - jak się to mówi - wytrzymał genialnie.<br> Patrzę na drania i rzucam kilka słów. Nie są to jednak obelgi. Wprost przeciwnie. Buntownicy w moim mniemaniu zasługują na szacunek, nawet jeśli ich machinacje zabierają nam kilkadziesiąt mil, dwa dni straty, trzy wycieczki na szczyt masztu. <br><br><tit>Buntownicze myśli</><br><br> Jesteśmy trzy doby dalej. Po odpoczynku, skorbiony byłem bowiem na amen, podnoszę genuę na