ten chudy, ciemny palec powoli zanurzający się w otworach tarczy, odprowadzający uważnie jej obroty. Potem jakaś rozmowa, przerwa, w czasie której portier łypał porozumiewawczo okiem w stronę Istvana.<br>- On nic nie wie. Poszedł zapytać - wyjaśnił. - Teraz oni mają lunch... Do szpitala ściągają tłumy żebraków z całych Indii.<br>Jakże bardzo czekanie drażni. Portier nie potrzebuje się krępować, nie przysłania dłonią słuchawki, chciwego lejka, który chwyta dźwięki, tamten i tak nie rozumie, portier czuje się bliższy swoim zagranicznym gościom. Nawet każda ich słabość, którą podpatrzył i skrycie w pamięci zachował, jest jak wtajemniczenie. Oni mogą sobie na niejedno pozwolić, nie uznają zakazów, praw