tam iść. Później, kiedy trochę podrosłem i nieśmiało zagadywałem profesora o to czy o tamto, spostrzegłem, jak niesłychanie był zacofany. To już nie gabinet figur woskowych, nawet nie muzeum, to era proterozoiczna! Mówił: "Wszystko powiedziano do końca, wszystko napisano, dziś komponowanie to czysty absurd, trzeba tylko ćwiczyć i ćwiczyć, doskonalić, drążyć w głąb, wydobywać, jedynie tędy prowadzi właściwa droga artysty, a kto myśli inaczej, jest zwykłym kretynem i nieukiem". Prawdziwa muzyka kończyła się dla niego gdzieś na Mahlerze i Brahmsie, już Ravela nazywał "bezczelnym złodziejem", Gershwina "beztalenciem i klezmerem z cyrkowej budy", Szymanowskiego "cwanym dupkiem", "góralczykiem ukraińskim" bądź "zasmarkanym folklorystą". Hindemith