niosła mnie jakaś fala - myśli, emocji, nastroju.<br>Wróciłem do Warszawy w stanie dziwnego skupienia i pobudzenia umysłu. Kłębiło mi się w głowie od różnych pomysłów, obrazów, a zwłaszcza zdań i dialogów, które się układały w kawałki opowiadania. Leżąc na swoim łóżku, obłożony książkami na temat Schopenhauera (głównie o jego życiu), drążyłem w wyobraźni niektóre dane i fakty i rozwijałem je w sceny - w rozmowy i sytuacje. Wreszcie zacząłem pisać.<br>Pomysł był bardzo prosty, a nawet, rzekłbym, banalny.<br>Spośród dziesiątków zdarzeń, o których się naczytałem, wybrałem dwa przewodnie (mówiąc technicznie, "nośne"): śmierć ojca Schopenhauera, zapewne samobójstwo o niejasnych motywach; i gwałtowne zerwanie