Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
martwić.
Podziękowałem ukłonem, woląc się nie odzywać, zwłaszcza odkąd
spostrzegłem, że asystentka skrupulatnie notuje każde słowo, na jakie
się ośmieliłem.

Szczęściem dla mnie było tych słów nie za wiele.
Mój ukłon miał również świadczyć o tym, że zamierzam podziękować
i odejść.
Lecz Zeus do tego nie dopuścił.
Zaiste coś go drążyło.
Widać chciał tego, o co szło od samego początku.
Chciał wydobyć ze mnie moje wyznanie, abym wyjawił tajemnicę
duszy nie pokątnie bądź przypadkiem wśród wstrząsów elektrycznych, ale właśnie
przed nim samym, najwyższym autorytetem, .
- A jakie jeszcze mamy zmartwienia? - spytał dociekliwym tonem.
Milczałem zastanawiając się, gdy przypomniały mi się dwie rzeczy
martwić.<br> Podziękowałem ukłonem, woląc się nie odzywać, zwłaszcza odkąd<br>spostrzegłem, że asystentka skrupulatnie notuje każde słowo, na jakie<br>się ośmieliłem.<br> &lt;page nr=192&gt;<br> Szczęściem dla mnie było tych słów nie za wiele.<br> Mój ukłon miał również świadczyć o tym, że zamierzam podziękować<br>i odejść.<br> Lecz Zeus do tego nie dopuścił.<br> Zaiste coś go drążyło.<br> Widać chciał tego, o co szło od samego początku.<br> Chciał wydobyć ze mnie moje wyznanie, abym wyjawił tajemnicę<br>duszy nie pokątnie bądź przypadkiem wśród wstrząsów elektrycznych, ale właśnie <br>przed nim samym, najwyższym autorytetem, &lt;gap&gt;.<br> - A jakie jeszcze mamy zmartwienia? - spytał dociekliwym tonem.<br> Milczałem zastanawiając się, gdy przypomniały mi się dwie rzeczy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego