domu bałagan. Żadnej myśli, żadnego zamiaru nie potrafię doprowadzić do końca. Biorę coś do ręki: książkę, papier, ciuch. I za chwilę odrzucam w kąt. Potem próbuję porządkować, przekładam z miejsca na miejsce i bałagan rośnie. W Golgotę. <br>Czasem automatycznie podchodzę do deski i coś próbuję kreślić. Po chwili zrywam kalkę, drę ją i ciskam na ziemię. Potem przypinam następną i znów ją drę na strzępy. A może by napisać list do ciotki? Niby powinnam. Ale po co? Skarżyć się? Napisać "Adieu!"? Co mam pisać? - "Ciociu kochana..." - piszę, potem mażę jakieś zygzaki, koła, kwiatki, wreszcie jedno słowo, jedyne słowo, które coś znaczy