Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kultura
Nr: 5(500)
Miejsce wydania: Paryż
Rok: 1989
się popłoch, choć to słowo nie oddaje w pełni ich wyrazu istoty ściganej i osaczonej. Żegnała się ukradkowo małym krzyżykiem na piersiach, ilekroć musiała na mnie spojrzeć. Tak postępowała moja matka, ilekroć nie mogła nie spojrzeć na mojego ojca.
Przyszła do mnie w sprawie swojej córki Rity. Kiedy zaczęła opowiadać, drętwiałem w miarę jak jej poszarpane zdania docierały do mojej świadomości, a w moim skurczonym gardle rósł gruzeł, który parokrotnie poderwał mnie - ku jej przestrachowi - z miejsca. Nie tylko ona przypominała moją matkę, ale dom w piemonckiej wsi Brumiera, u wjazdu do Doliny Susy, był niemal odbiciem naszej chałupy w apulijskiej
się popłoch, choć to słowo nie oddaje w pełni ich wyrazu istoty ściganej i osaczonej. Żegnała się ukradkowo małym krzyżykiem na piersiach, ilekroć musiała na mnie spojrzeć. Tak postępowała moja matka, ilekroć nie mogła nie spojrzeć na mojego ojca.<br> Przyszła do mnie w sprawie swojej córki Rity. Kiedy zaczęła opowiadać, drętwiałem w miarę jak jej poszarpane zdania docierały do mojej świadomości, a w moim skurczonym gardle rósł gruzeł, który parokrotnie poderwał mnie - ku jej przestrachowi - z miejsca. Nie tylko ona przypominała moją matkę, ale dom w piemonckiej wsi Brumiera, u wjazdu do Doliny Susy, był niemal odbiciem naszej chałupy w apulijskiej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego