Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
Co za radość, że panowie mnie odwiedzili. Tacy goście! Michał? Aha, otwierasz butelkę. Panie Stanisławie, przecież pan mi nic nie mówił.
- Właśnie, właśnie, takie... nieporozumienie. Już zresztą załatwione.
- Tak, ale jest to fantazja mego męża. Jakoby pan miał powiedzieć, że... że co?
- Że masz koło nóg futerko.
- Też coś, taki drobiazg. Może mi lis upadł na podłogę. Tak, to nieporozumienie. Mój Boże, ten lis już do niczego, sama nie wiem, czym w zimie szyję otulę. Panie Lucjanie, to moja bielizna, niechże pan ją zostawi w spokoju.
Lucjan rzeczywiście w roztargnieniu przeglądał jakieś jedwabie, leżące w kącie sofy. Pani Bove schowała rzeczy
Co za radość, że panowie mnie odwiedzili. Tacy goście! Michał? Aha, otwierasz butelkę. Panie Stanisławie, przecież pan mi nic nie mówił.<br>- Właśnie, właśnie, takie... nieporozumienie. Już zresztą załatwione.<br>- Tak, ale jest to fantazja mego męża. Jakoby pan miał powiedzieć, że... że co?<br>- Że masz koło nóg futerko.<br>- Też coś, taki drobiazg. Może mi lis upadł na podłogę. Tak, to nieporozumienie. Mój Boże, ten lis już do niczego, sama nie wiem, czym w zimie szyję otulę. Panie Lucjanie, to moja bielizna, niechże pan ją zostawi w spokoju. &lt;page nr=157&gt;<br>Lucjan rzeczywiście w roztargnieniu przeglądał jakieś jedwabie, leżące w kącie sofy. Pani Bove schowała rzeczy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego