naprawdę". <br><br>Mówiłam o kwiatach w ogrodach, na łąkach, na polach <br>i w lesie. O motylach, pszczołach i ptakach. Pokazywałam <br>obrazki w książkach. Wreszcie przyniosłam z drugiego <br>pokoju pęk lilii, które przysłała memu ojcu jakaś <br>wdzięczna pacjentka. <br><br> W miarę jak mówiłam i objaśniałam, <br>oczy Sabinki rozszerzały się coraz bardziej, a jej drobna <br>twarzyczka bladła. A gdy przyniosłam lilie, pochyliła <br>się nad nimi, dotknęła ich ostrożnie palcem i powiedziała <br>drżącym głosem:<br><br>- Czy to jest naprawdę żywe? <br><br>- Ależ naturalnie, że to jest żywe! Powąchaj <br>tylko. <br><br>I Sabinka jeszcze raz powąchała kwiaty i dotknęła <br>ich płatków, a potem zapytała: <br><br>- Czy te elfy, co w nich