pokutuje. W tym momencie z krzaków nadrzecznych wyszedł wolno i niedbałym krokiem z dawna oczekiwany Polek. Jedno oko miał koloru granatowego, prawą ręką przytrzymywał lewy rękaw koszuli, wyrwany - można powiedzieć <br>- z mięsem.<br>- Chodź tu, bałwanie, gdzie ty wałęsasz się cały dzień? Polek zbliżył się z godnością.<br>- Nigdzie nie wałęsam się, drzemałem trochę w krzakach.<br>- A czemu dyszysz jak nie przymierzając pies gończy?<br>- No bo gorąco.<br>- Jezu, Chryste Panie, ty na oko, dziecko, nie widzisz, koszula cała w trapki poszła. Gdzie ty byłeś?<br>- A przewróciłem się. Pani Linsrumowa skoczyła nagle jak ptak, chcąc ukąsić witką zaskoczonego chłopca. Lecz Polek był szybszy i