przesadą mówienie o setkach tysięcy obrazów. Przecież tylko produkcja przyklasztornych warsztatów częstochowskich sięgała - 70-80 tysięcy sztuk rocznie (co wiemy z badań Anny Kunczyńskiej-Irackiej). Można więc przyjąć, że nie było domu bez świętego obrazu, a raczej bez sekwencji obrazów: dekorowanych, szanowanych, czczonych, podziwianych. Ci, których nie było stać, kupowali drzeworyty zarówno w centrach ich produkcji (np. na wschodnich rubieżach kraju w Płazowie), jak też od wędrownych handlarzy. <br>W czasie pożaru ratowano przede wszystkim obrazy... i pierzyny, jeśli je posiadano. Dom mógł być biedny, niczego w nim nie było godnego uwagi ani skrzyni wiannej, ani stroju, ale wizerunek święty, choćby najskromniejszy