było mówić. Nie wiadomo skąd dobiegało zgrzytanie pił tartacznych, na drugim brzegu jacyś ludzie sortowali obrobione bale, kurs łodzi przecięła niezgrabna, wyładowana po burty towarowa krypa z brudnym żaglem.<br>Opływali naokoło wysepki. Chabot patrzył ponad potężnymi ramionami Hubera na Bernardette siedzącą nieruchomo na dziobie. Przypominała posąg bogini z antycznego statku, dumne zwieńczenie hiszpańskich galeonów - ale nie potrafił teraz o niej myśleć.<br>Był pewien, że nareszcie dojrzewało w nim owo przez lata wyczekiwane coś, wzbudzone bodźcem pochodzącym z tego demonicznego świata. W Paryżu, w zgiełku kawiarni, licytacji nazwisk, szaleństwie pieniędzy czuł się przez lata całe, jak gdyby go uśpiono, odjęto wrażliwość, pozbawiono