też zachwycały. <br><br>To, że na początku lata geje i lesbijki wylegają na ulice polskich miast, wywołuje podobny efekt. Już w zeszłym roku wpierw szacowny Kraków, a potem stołeczna Warszawa ze zdumieniem przyglądały się tym, którzy nie dość, że popełniają grzech sodomii, to jeszcze roszczą sobie z tego tytułu prawo do dumy. Rzecznikami tego zdumienia stali się kulturalni, acz konserwatywni publicyści, niekryjący delikatnego grymasu wstrętu, gdy dowodzili, że tolerancja tak, ale jednak "te sprawy" powinny pozostać skryte w cieniu alkowy. Ich argument wyraża dyskusyjne przecież przekonanie, że nie wszystkie postawy i poglądy powinny znajdować wyraz na agorze, że ulica nie jest miejscem