Telefon zaterkotał.<br>- Bądź łaskaw pofatygować się do sekretariatu, towarzysz ambasador cię wzywa - usłyszał głos Judyty.<br>- Czy zaraz mam przyjść, bo właśnie rozpocząłem...<br>- Radziłabym, Ferenz już tam jest.<br>- A po co? - ociągał się jeszcze; spocone uda lgnęły do spodni, skóra fotela była rozparzona nieznośnie, nie chciało mu się wstać, wyjść w duszny żar korytarza, z udanym uśmiechem prowadzić rozmowę.<br>- Agra - powiedziała i wyłączyła aparat.<br>Natychmiast zerwał się, aż jaszczurki drzemiące na suficie smyrgnęły w odległe kąty.<br>Ambasador z rękami w kieszeniach stał wsparty szerokim zadem o krawędź biurka, pochylony, z brwią uniesioną, jak byk gotowy ruszyć do szarży. Z czarną szopą kędzierzawych