Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
Magwera, to wezwie pozostałych, a są pewnie niedaleko, tuż-tuż.
Cicho, to musi się odbyć bez hałasu.
Pozm, tak, to on, to jego krok, jego sylwetka majacząca w ciemnościach. Biel jego kościanego sztyletu.
Magwer mocniej zacisnął dłoń na trzonku swego noża, przykucnął, wspierając zaciśnięte pięści o ziemię.
Pozm był o dwa kroki. Szedł wprost na Magwera.
Chłopak skoczył. Wyrzucił ramiona do przodu, uderzył Pozma w pierś, walnął pięścią w twarz. Docisnął do ziemi, lewą dłonią zakrył usta.
Pozm patrzył na ostrze zbliżające się do swojego gardła, na twarz Magwera.
- To nie ja, naprawdę, uwierz mi, nie zdradziłem nikogo, przecież byliśmy razem tyle
Magwera, to wezwie pozostałych, a są pewnie niedaleko, tuż-tuż.<br>Cicho, to musi się odbyć bez hałasu.<br>Pozm, tak, to on, to jego krok, jego sylwetka majacząca w ciemnościach. Biel jego kościanego sztyletu.<br>Magwer mocniej zacisnął dłoń na trzonku swego noża, przykucnął, wspierając zaciśnięte pięści o ziemię.<br>Pozm był o dwa kroki. Szedł wprost na Magwera.<br>Chłopak skoczył. Wyrzucił ramiona do przodu, uderzył Pozma w pierś, walnął pięścią w twarz. Docisnął do ziemi, lewą dłonią zakrył usta.<br>Pozm patrzył na ostrze zbliżające się do swojego gardła, na twarz Magwera.<br>- To nie ja, naprawdę, uwierz mi, nie zdradziłem nikogo, przecież byliśmy razem tyle
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego