przebierał między butelkami. Wybrał Refosco, które napełniał przed trzema laty. Otworzył, na chwilę odstawił, obwąchał korek. Nie było alarmu. Nalał trochę wina do szklaneczki, obejrzał ją pod światło bateryjnej lampy. Rubin mienił się niczym świeżo utoczona krew. Pachnie leśną ściółką o zachodzie jesiennego słońca. Spróbował i poczuł dumę: jeszcze rok, dwa, a jego żywa wytrawność uzyska tę goryczkę migdału, co jak pierwsze muśnięcie klasy zapowie winu szlachetną przyszłość. Nigdy mu przedtem nie przyszło do głowy, że wino może być nie tylko smaczne, ale i pożywne.<br> Tu było cieplej niż na górze, piwnica musiała trzymać równą temperaturę, mieściła się tu cała najlepsza