wypadało, bo chwila była szczególna. Pierwszy raz wymówiła jego imię.<br>- Dziesięć minut! - zawołała. - Bądź za nim za dziesięć minut!<br>Dopiero na granicy lasu oprzytomniał na tyle, by zerknąć na zegarek. Był już wówczas za daleko, by ryzykować powrót pod wątpliwą osłoną traw. Drugi raz mogło się nie udać.<br>Cholera. Odliczył dwie minuty i stracił pół trzeciej, zastanawiając się, czy jednak nie zawrócić i nie wbić jej porządnie w głowę, że ma jedynie czekać. Zrezygnował jednak i ruszył na północ, w dół strumienia.<br>Wcześniej czy później, Klucznik wylezie z kryjówki. Musi, jeśli chce dokończyć to, co zaczął. Zapewne, jak Kiernacki, wybierze okrężną trasę