że mi<br>całkiem odbierał nadzieję, że i ja mógłbym pójść z nim. Wydawał sobie i<br>matce jak gdyby tylko dla nich dwojga ustanowione polecenia,<br>przypominał to i tamto sobie i jej, zimną wodę sobie i jej, chleb w<br>liściu chrzanowym, kosę sobie, jej grabie, jakby ta praca przewidywała<br>tylko ich dwoje, a dla mnie nie było w niej miejsca, nawet na miedzy w<br>cieniu głogu.<br> Nie wiedziałem nawet, jak bym się mógł upomnieć, zresztą i tak by się<br>to na nic nie zdało.<br> Nie burknąłby zapewne: - Siedź w domu. - Powiedziałby łagodnie: -<br>Zostań lepiej w domu, synu. Odpocznij. Po nocach siedzisz, to