wszystkim o zdrowie dla niej, bo wiem, że jest chora na płuca: nieraz przypatrywałem się jej spoza zasłonki, kiedy leżała w sanatorium u siostry Marii, pokasłując podczas południowej sjesty,<br>i szeptałem, że tak bardzo bym chciał, aby podczas niedzielnej mszy świętej, na którą chodziliśmy co niedziela do zakładu dziewczyn, do dwójki, choć raz spojrzała na mnie w kaplicy, żeby przechodząc po nabożeństwie obok mnie, dotknęła niby przypadkiem mojej ręki, żeby się uśmiechnęła, a może nawet przez okamgnienie pomyślała o mnie przed zaśnięciem, tak że mógłbym odwiedzić ją we śnie, być z nią w ulotnym sennym zbliżeniu, które nie przetrwa brzasku,<br>i