Gombrowicz zbliża się najbardziej do sekretu własnej twórczości. Nie będzie ujmował człowieka przyczynowo (jako funkcji środowiska albo dyspozycji psychicznych), ale relacyjnie, jako efekt gry, którą toczy z innymi ludźmi i poniekąd także ze sobą. A to znaczy również, że nie będzie powieściopisarzem społecznym i obyczajowym, ani też, jak mówiono w dwudziestoleciu, "psychologistą"... Mówiąc krótko, wie, kim nie jest i jak nie będzie pisać. Ale tu, na pierwszych stronach Ferydurke, daleko mu jeszcze do wypracowania własnej strategii czy też, jak kto woli - filozofii życiowej.<br>Jego wywody są w istocie splątane, a konkluzja ciągle niejasna. Raz pragnie być jak najbardziej dojrzały, raz czepia