jak i gramatyki ("Ja by sze wstydziłem mieć kufer za takiego marnego piniądza!"). Poza argumentami merytorycznymi padały też z jego strony argumenty natury głęboko ludzkiej typu - jak można doprowadzić nędzną zapłatą do ruiny ojca licznej, moralnej i kochającej się rodziny? Julek, znakomicie wpadając w konwencję dialogu, narzuconą przez partnera, zrywał dwukrotnie pertraktacje i, dosłownie blady z oburzenia, opuszczał plac boju. Kupiec obojętnie niby traktujący to oburzenie negocjanta, za pierwszym razem, dogonił nas tuż zaraz, na podwórku. Za drugim razem dopadł nas, wychodzących już z bramy na ulicę, by w obu wypadkach wciągnąć z powrotem do swojej nory. Ciągnął oczywiście tylko Julka