moim własnym brzuchu. Rośnie, wciąż rośnie i za żywo mnie zeżre...<br>- Milva...<br> - Maria. Jestem Maria, nie Milva. Jaka ze mnie Kania? Kwoka z jajem jestem, nie Kania... Milva z driadami śmiała się na pobojowisku, wyrywała strzały z okrwawionych trupów, dobrej brzechwie nie przepadać przecie, żal dobrego grotu! A jeśli który dychał jeszcze, piersiami robił, to nożem po gardle! Na taki los zdradą wodziła tamtych ludzi Milva i śmiała się... Ich krew woła teraz. Tamta krew, jak osi jad, żre teraz Marię od środka. Maria płaci za Milvę. <br>Milczał. Głównie dlatego, że nie wiedział, co powiedzieć. Dziewczyna silniej oparła się o jego