Typ tekstu: Książka
Autor: Bielecki Michał
Tytuł: Dziewczyna z Banku Prowincjonalnego S. A.
Rok: 1997
najlepiej czują się w kaplicy cmentarnej. Tylko tam jego nastrój nie rzucałby się w oczy.
Powitał mnie z marsową miną, lecz od razu chwycił za telefon, przypomniawszy sobie o wymogach gościnności.
- Dwie kawy proszę. - Spojrzał na mnie i zapytał: - A może woli pan herbatę? - Ton jego głosu oznaczał, że zmiana dyspozycji byłaby niemile widziana.
- Od rana o niczym tak nie marzę jak o kawie.
Kiwnął głową i odłożył słuchawkę.
- Rozmawiałem z pańskimi byłymi przełożonymi.
- Ja z nimi też czasem rozmawiam.
Grabiński sięgnął po teczkę leżącą na biurku.
- Pewnie pana interesuje, czego dowiedzieliśmy się o sprawcach napadu.
- Właśnie.
- Otóż są kuzynami, obaj
najlepiej czują się w kaplicy cmentarnej. Tylko tam jego nastrój nie rzucałby się w oczy.<br>Powitał mnie z marsową miną, lecz od razu chwycił za telefon, przypomniawszy sobie o wymogach gościnności.<br>- Dwie kawy proszę. - Spojrzał na mnie i zapytał: - A może woli pan herbatę? - Ton jego głosu oznaczał, że zmiana dyspozycji byłaby niemile widziana.<br>- Od rana o niczym tak nie marzę jak o kawie.<br>Kiwnął głową i odłożył słuchawkę.<br>- Rozmawiałem z pańskimi byłymi przełożonymi.<br>- Ja z nimi też czasem rozmawiam.<br>Grabiński sięgnął po teczkę leżącą na biurku.<br>- Pewnie pana interesuje, czego dowiedzieliśmy się o sprawcach napadu.<br>- Właśnie.<br>- Otóż są kuzynami, obaj
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego