na mnie z ledwo hamowaną furią.<br>- No, dobrze. Kim pani, u diabła, jest?! O co tutaj, do cholery, chodzi? Ledwoś się ukazała, już wyczułem, że coś się przydarzy. No, o co chodzi, gadaj pani! - umilkł, dostrzegł za szybą pomocnika dającego znaki, pokazującego coś w głębi. Przysunął twarz do okna. Jakiś dżentelmen opuszczał akurat luksusowy samochód. - Mów, tylko szybko. Gdyby nie ten wścibski gówniarz, który w razie czego poświadczy, wmówiłaby mi pani, że ją siłą zawlokłem do kantorku!<br>- Ze mną by się nie udało - odrzekłam. - Nie jestem Janą.<br>Już leciał do drzwi, aby zasygnalizować, gdzie jest. Znieruchomiał.<br>- Skąd ją znasz?! Ze schodów