się raptownie i przepraszał, przepraszał serdecznie, gorąco, lękliwie, tak właśnie, jak gdyby tu był tylko po to, żeby przepraszać. Podczas snu borykał się nieraz ze swoją niemocą, uciekał mając nogi skrępowane, dusił się na wolnym powietrzu, chwytał uciekające szklanki rękami kilkumetrowej długości i nie mógł ich schwycić - ale to wszystko działo się we śnie, tu zaś wszystko było prawdziwe. Przeraziła go myśl, że zabłąkał się w świat niepodlegający jego pięciu zmysłom, że między nim a rewirem stanęła jakaś cienka zapora, której jednak nie mógł zburzyć <page nr=203>.<br> To, o czym marzą tysiące dzieci i starców, ów świat zaczarowany, istniejący gdzieś blisko nas, objawił się