Sandauera w mundurach oficerów Ludowego Wojska Polskiego. Ważyk, niski, o pałąkowatych nogach, nosił nagan w kaburze, która zwisała mu do kolan. Sandauerowi zaś, w przedwojennej rogatywce z daszkiem obrzeżonym blaszanym okuciem, nos sterczał daleko do przodu. Obydwaj nadawali się do służby wojskowej jak ja na komendanta łodzi podwodnej. Mimo to dziarsko kroczyli ulicami, od czasu do czasu salutując służbiście. Widywało się wtedy w Krakowie wielu podobnych oficerów. Jedynie Putrament, major, wysoki i szczupły, prezentował się okazale i przypominał wojskowego.<br>Andrzej był naprawdę przemiłym panem i chociaż czasem strasznie nudził, szanowano go i ceniono. Szczególnie nasze żony czuły do niego sentyment. Niemal