węgiersku albo czesku, i niespodziewane bogactwa będą w każdej z tych literatur odnalezione.<br>Jeżeli wspomniałem o chłopcu, który w szkolnych zeszytach rysował mapy swoich fantastycznych krajów, to dlatego, że jesteśmy skłonni uważać "rzeczy ostateczne" za uroczyste i dostojne, za dziedzinę siwobrodych mędrców i proroków. Tymczasem spoza niejednej millenarycznej tęsknoty przeziera dziecinność. Pieśń niewinności i pieśń doświadczenia mają ten sam temat. "Katastrofizm" w okrutnym i podłym stuleciu marzył o ziemi sielskiej, gdzie "siano pachnie snem", a drzewa, ludzie i zwierzęta razem wychwalają piękno Rajskiego Ogrodu. Przypominając, że i tamten chłopiec, i poeta-"katastrofista", i stary profesor w Berkeley są tym samym człowiekiem