słysząc w sprawie tej nogi<br>o dąb, co szumiał w lecie,<br>obtłukły sobie na głowach rogi,<br>żeby też być na tapecie.<br><br>Dąb, oczywiście, jeleni śladem<br>spróchniał. Na wszelki wypadek.<br><br>A gwiazdka śniegu, ach, jaka śliczna<br>krzyknęła roniąc łzę:<br>- A może jestem estetyczna?<br>I rozpuściła się.<br><br>Księżyc jak lustro pęknął. Pierzchły:<br>dzięcioł, że barwny, zając, że śmieszny.<br><br>A wtedy, na radość światu,<br>gdy wiatr o północy zahulał,<br>z pobliskiego cmentarza biurokratów<br>wyszli biurokraci,<br>bo pasowali do tego pejzażu jak ulał.<br>Pootwierali wentyle z nudą,<br>gwiazdy wesołe zasnuli nudą.<br>Świat stał się nudny, zarozumiały,<br>samotny i bez ruchu,<br>lecz wszystkie rzeczy się nadawały