dolegało, nic nie czuł. Było mu nieco zimno w nogi, ale nie mąciło to jego spokoju. Słuch tylko cierpiał, wszystko wokół wrzeszczało, żyło, powietrze było przesycone czyimś śpiewem... "Ach, to ten, i pomyśleć, że kiedyś tym się zachwycałem... Mogłoby być trochę ciszej, ale niech tam, na ostatek. I tak powinienem dziękować losowi, że nie kończę w mękach, z kulą w brzuchu na przykład. O, to by było okropne".<br>Zgrzytnęły drzwi. Wróciła Teodozja. Przechodząc obok, rzuciła:<br>- Ugotuję ci trochę rosołu, to cię pokrzepi.<br>Krzątała się, brzęczała fajerkami, przesuwała garnki. Pod zlewem poruszała się kura, leżąc na boku, ze związanymi nogami. Jej ciche