jadalnia zamieniła się w skład. Czysty, biały pałac nie był już pałacem, stał się odrapaną, niszczejącą ruderą. Wybite okna, wyrwane z zawiasów drzwi, odór. Tylko pokoje zajęte przez szkołę, tylko to. Nie było już drobiazgów, które przestały być drobiazgami. Nabrały znaczenia inne treści, ważne dla kraju, dla społeczeństwa na długie dziesiątki lat.<br> Zniknął z pamięci człowiek-kolaborant, nikomu nie zaprzątał już myśli. Dla mnie powinien być wciąż ważny, najważniejszy. Ale on nie musiał już nikogo wydawać, donosić, otrzymywać za to zapłaty. Czy na pewno? Każdego dnia los układał mozaiki nowych ludzkich spraw, dążeń, ambicyjek. Również i donosów.<br> Irenka prawie nie przywitała