chce wołać Marta, ale zagryza usta. Nie zawoła.<br> Jedna Gawlikowa jak zwykle, jak dawniej, krząta się w kuchni. Narzeka na brak zapasów, spiżarnia pusta, nie ma co gotować. Ani jarzyn, ani mięsa. Krowy wybili, ponoć pan Surma ukrył kilka. Nie wiadomo nawet, kto je doi. - Musi jakaś przyjazna panu kierownikowi dziewucha. Tyle, że on sam przynosi kankę. Gdyby nie to... - Rada by poplotkować nieco, ale Marta unika zwierzeń. Może i prawda. Kiedy się nie wie, jest łatwiej. Gdyby wiedziała na pewno, czułaby się głupio w towarzystwie Surmowej.<br><br>Dom pustoszał. Wyjechała z Malenia pani Ina. Do Łodzi, jak Marysia. Podobno osiadł w