stole haftowaną serwetę i postawi szklanki w wiklinowych <br>koszyczkach, tych od pani Marty. Jak to dobrze, że w sobotę <br>piekły ciastka. Mama pochwali dobry smak i gospodarność <br>Dominiki, a dziadek chrząknie po swojemu z zadowolenia. Ciastka <br>są naprawdę wspaniale kruche.<br>- Dominiko! - mama staje w drzwiach i patrzy zdumiona <br>na jej dziką krzątaninę. - Dziadek chce w kuchni. <br>Na stołku. Tak lubi, powiedział. Co teraz...<br>- Teraz wolę tu, na krześle, Kamilko. No, Dominiko, panie <br>tego, prawdziwa z ciebie gospodyni, moja panno. Całuję <br>rączki, słowo daję. A nie... wycofuję się... <br>panie, z całowania. Za dużo bałaganu zrobiłaś <br>dziś u mnie... tego...<br>Dominika pochmurnieje, rozjaśnia