ukazywać się u nas książki z tamtego regionu, nikt nie wiedział, co tam się dzieje - mówi Sznajderman. - A nas zupełnie nie bawiło wydawanie literatury francuskiej czy niemieckiej, którą zajmowali się inni. <br>Od części Europy znanej ze zdjęć i gazet, zwiedzanej według wytyczonych dla turystów szlaków, woleli inny kawałek kontynentu. - Trochę dziki, nieuporządkowany, ale znacznie bardziej nas inspirujący - dodaje Monika Sznajderman. I udało się. Okazało się, że są tacy, którzy chcą czytać o ludziach mających podobne korzenie, wspólne doświadczenia historyczne, z którymi tak jak my muszą sobie jakoś poradzić. Zwłaszcza że wspólna historia czasem nas dzieli. Katarzyna Kotyńska pisze doktorat o tym