Ale nad wszystkim górował odruch uczuciowy, niemal fizyczny, pociąg do jego niedźwiedziowatości, dobroci, hałaśliwości; tkliwości - bo był naładowany serdecznymi wzruszeniami jak litewska daina. Hołdowaliśmy razem wielu radościom prymitywnym. Zakuwanie do egzaminów z jakichś całkiem dziś dla mnie obłąkanych przedmiotów, a potem pod prysznic tuż obok w korytarzu i tam nasze dzikie ryki, pieśni. To znów na "domowe obiady" tuż obok, za rogiem ulicy Mała Pohu1anka, smaczne, choć w mieszkaniu smrodliwym, "wydawane" przez nieco obleśną wdowę. Albo na wódkę do żydowskich restauracji w zaułkach koło ulicy Niemieckiej, a takich restauracji i zaułków nigdzie poza Wilnem w tej części Europy nie było. Tylko